Poezja

Maciej Bujanowicz
Maciej Bujanowicz


Budapeska panorama

uśmiech przeciskał się przez egejskie kamieniczki
słodkie wino nie mogło zastąpić smaku twoich ust
ani budapeska panorama ani cztery pijackie noce
roaming niestety nie objął myśli o tobie
towarzyszyłaś mi przez całą podróż
nawet przydrożne pagórki wznosiły się jak twoje obojczyki
a wyblakły marmur przypominał o skórze
naznaczonej moją śliną jak popołudniowym deszczem

ani budapeska panorama przepełniona zielonymi dachami
ani nocny rejs Dunajem
nie zastąpiły mi twoich dłoni na barkach





Pomiędzy

brakuje z tobą bezpowrotnej szarości
balansujemy między orgazmem a płaczem
to co wciąż jest moim snem było twoją jawą
jesteś w tym mieszkaniu równie częstym gościem
jak ten bąk przylatujący do pelargonii
ciągle przesiadujesz na balkonie jak one
gdzie samotnie dokonujesz sublimacji płuc
rozmowy z czasem milkną jak telewizor
przy popołudniowej drzemce po dniu w pracy
pozostaje jedynie cisza brak imienia
jak niezdany egzamin na drugą połówkę
jednak niewinne brązowe oczy i piegi
skrywały pod makijażem wiele tajemnic
odsłonięte jak gładkie udo spod sukienki
patrząc na przymrużone oczy drżące ciało
w szczelinie gdzieś pomiędzy

rozkoszą a obojętnością





Trzynaście zgłosek o kulturze

ponoć jestem nietaktowany bo mówię szczerze,
dla mnie nie mówienie prawdy jest nietaktowne,
mówią ludzie, zawszę mówią i będą mówić,
trawić, przeżuwać, mielić skrawki wiadomości
między sobą, wyszarpanych z ust sąsiada.

ponoć jestem arogancki bo pluję wprost,
nie zostawiam reszty fałszu pod językiem,
czy lepiej jest upychać zdanie między zębami,
tak przecież postępują kulturalni ludzie.





Nieaktualne śluby

Jeśli nie chcesz abym cię zdradził,
musisz mnie na zawsze zatrzymać w tym pokoju.
Świat mnie rozprasza. Szybko się zakochuje:
w bladoróżowym niebie, beztroskim śmiechu dzieci,
tej kamiennicze za parkiem.
Ostatnio prawie kupiłem róże tej recepcjonistce od ubezpieczeń,
wybacz.

Ciebie też świat rozprasza.
Widziałem twój romans z kryminałami Cobena,
oczko puszczone do kwitnących jabłoni,
zauroczenie czarnym kotkiem z kulawą nogą.
Prawie umówiłaś się z tym dupkiem z siłowni,
wybaczyłem.

Świat nas rozprasza,
będziemy sobie wierni od grobowej deski.





Pożegnanie

teraz nic mnie nie zasłania przed ślepym smutkiem,
bezradne są nawet twoje, kruche powieki,
obok nieaktualne mapy na ekranie,
prowadzą za każdym razem w inną stronę
zupełnie donikąd jak zawalone schody
w tym zrujnowanym budynku Radoskóru,
gdzie straciliśmy trochę czasu i rozsądek,
teraz to wszystko stało się już nieistotne
jak dyplomy i stypendia z podstawówki.
teraz jedyne co nas łączy to milczenie