Poezja

Jarosław Świącik
Jarosław Świącik
miasto: Bydgoszcz rocznik: 1988-04-23

Urodziłem się 23 kwietnia 1988 roku. Uwielbiam pisać, czytać, oglądać, słuchać. Po pierwszych wierszach Edwarda Stachury moje spojrzenie na pewne sprawy zmieniło się. Czytałem słowa, które opisywały moje przemyślenia precyzyjniej niż byłem tego świadomy. Zacząłem próbować. Po kilku latach opisywania rzeczywistości nauczyłem się przelewać myśli na papier własnym stylem. Po raz pierwszy drukiem jeden z moich wierszy pojawił się w: Hymnie zachwytu. Antologia pokonkursowa 2016. Laureat Game Jam Awards 2016.


Gdyby nie podcięte Achillesy

Miałem cię nosić na rękach
i gdyby nie podcięte Achillesy
pewnie tańczyłbym do Parov Stelar
lub chociaż poszedł po bułki

Wyglądasz na zadowoloną
w tramwaju, w którym brakuje miejsca
na luźną rozmowę o filmie,
po brzegi wypełnionym hipokryzją

Udajesz zmieszaną ściągając bluzkę,
odgarniając włosy zawstydzona
byłaś może kiedyś, bo teraz
zwyczajnie nie wiem po co to robisz





Twój sweter

Daj, to poniosę Twój różowo-niebieski plecak
i będzie tak jakbyśmy byli dziećmi,
bo nie musimy się martwić o jutro,
ani nawet o dziś wieczór.

Przyjdź znowu do mnie,
to pouczymy się dokładnie jak wczoraj,
nie pozostawiając miejsca stereotypom,
którym dobrze w zamkniętych szkatułkach.

Myślę o tym jak wyglądał Twój sweter,
jak krótko widziałem go na Tobie,
chwilę później szeptałem między ciszą,
jak wiele musiałaś zrobić, żebyśmy byli tutaj,
powtarzając imię i nazwisko,
i znowu ściskając dłoń mocniej.





Dla tych, którzy zapomnieli jak wyglądały początki

Dla tych, którzy zapomnieli jak wyglądały początki,
albo nie brali w nich nigdy udziału,
bo poznawali się wszędzie i nigdzie, za szybko
przechodząc w rutynę i cynizm,
możemy powtarzać, że poznaliśmy się dwa tygodnie temu,
i dlatego ważny jest dla mnie Twój dzień,
i uśmiech, i wyciągnięta dłoń.
Możemy powiedzieć, że to trzeci tydzień znajomości,
przez co jeszcze nie skończyliśmy się starać,
słuchać tej drugiej osoby i wychodzić na spacery,
i nie mówić jedynie o marzeniach,
tylko spełniać je, bo dlaczego nie?

Blasku w oczach nie wytłumaczymy,
bo to niewiadoma, która jest gdzieś w głębi nas,
gdy stoimy w promieniach wiosennego słońca,
i pod gołym niebem rozgwieżdżonym,
kiedy w sumie powinnaś mieć ubraną czapkę,
a nie masz.





Nikt nie jest idealny

Miałaś problemy z przyznawaniem się,
a ja jeszcze większe ze słabością do ciebie.
Nikt nie jest idealny - powtarzaliśmy
karmiąc się wzajemnie lodami Manhattan.

Rozumieliśmy się bez słów zapominając,
że przecież i tak dzień się nie ułoży.
Równie dobrze mogliśmy mieć to gdzieś,
kilka chwil przed wybuchem radości.

W kółko gotowałaś te same potrawy,
mógłbym z tym żyć w ostateczności
w kuchni radzę sobie zwyczajnie lepiej.
Gdyby nie to, gdyby nie cała reszta.