Publicystyka

Alina Tuchołka
Alina Tuchołka
miasto: Warszawa rocznik: 1993-01-29

Twórca nagrodzony między innymi przez Gazetę Wyborczą w Konkursie Edukacyjnym towarzyszącym Nagrodzie im. Ryszarda Kapuścińskiego Moja Wojna Futbolowa, przez Burmistrza Miasta Leszno w IX Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Stanisława Grochowiaka, a także w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Ireny Golec, XIV Konkursie Literackim Magia słowa, III Warszawskim Konkursie Pisania Listów, Konkursie Down obok mnie Stowarzyszenia Bardziej Kochani, konkursie portalu Wiadomości24.pl oraz w VI Konkursie Literackim Praska Przystań Słowa. Nigdy nie oglądała Kevin sam w domu.

Niedoszły prawnik, doszły programista. Nie przykłada wagi do odmiany nazw profesji ze względu na płeć.


Mother

Posługiwanie się trucizną w sztuce filmowej jest dalece bardziej ryzykownym zabiegiem, niż Aronofsky’emu zaczęło się wydawać. O ile w przypadku znakomitego ,,Requiem dla snu” czy też ,,Czarnego łabędzia” szafowanie okrucieństwem nie miało miejsca kosztem wyjeżdżania grubą kreską poza linie (ze starannością znaną ze Smarzowskiego), o tyle w przypadku wybuczanego na festiwalu w Wenecji ,,mother!” mamy do czynienia nie z precyzyjnym zabiegiem na żywym wyobrażeniu widza o samym sobie, a z festynem rzeźnickim. Należy przy tym oddać twórcy, że zdołał dokonać niełatwej sztuki oblania widza bezcelowym cierpieniem, a mimo to film ten natychmiast po seansie płynnie staje się mu obojętny. Efektem końcowym zamiast znanego z ,,Requiem dla snu” wrażenia zatrucia tego, co było w nas złe, zostajemy pozostawieni z dyskomfortem ociekania wysyntetyzowanym cierpieniem.

            ,,mother!” opowiada historię pisarza w średnim wieku (Javier Bardem) cierpiącego na wypalenie zawodowe, nie potrafiącego pogodzić się z faktem, że sława, którą zapewniła mu poprzednio napisana Wielka Książka przeminęła, oraz jego młodziutkiej małżonki (ratująca poziom filmu Jennifer Lawrence) zdecydowanej poświęcić swoje ja na rzecz męża, zostając panią domu. Niespodziewane pojawienie się w ich domu nieznajomego mężczyzny (Ed Harris) zapoczątkowuje serię zdarzeń, wobec których główna bohaterka jest całkowicie bezsilna. Należy przyznać, że Aronofsky sprawił, że widz bardzo szybko wchodzi w jej skórę i zaczyna się z nią utożsamiać (na co wpływ ma fakt, że jest to jedyna racjonalnie zachowująca się osoba, ale także kilka sprytnych zabiegów operatorskich, między innymi ujęcia jej ciała z jej punktu widzenia czy potęgujące poczucie braku przestrzeni nieustanne zbliżenia na jej twarz). Niestety mimo dwugodzinnego oczekiwania na katharsis, pomimo wielkich nadziei narodzonych w kulminacyjnym momencie widz wychodzi z seansu wyczerpany byciem w skórze bezsilnej ofiary samouwielbienia swojej drugiej połówki.

            Widać ewidentne zakusy w stronę twórczości von Triera oraz Joon-ho Bong (,,Snowpiercer”, ,,Okja”, ,,Matka”). Na konferencji prasowej w Wenecji reżyser powiedział, że punktem wyjścia dzieła jest ,,biblijny 6 dzień”, a więc dzień stworzenia człowieka. Jako, że film osnuty jest wokół postaci Boga, matki natury, a także ocieka nawiązaniami do Biblii nietrudno jest odnaleźć niejeden sposób na jego interpretację (jak na przykład nawiązania do ekologii oraz – nieco płytsze – do feminizmu). Anegdota głosi, że pierwszą reakcją Jennifer Lawrence po przeczytaniu scenariusza było rzucenie nim przez pokój oraz wysłanie Aronofsky’emu smsa o treści ,,co jest z tobą nie tak?”, natomiast następnego dnia wysłała mu kolejną: ,,a tak na marginesie, napisałeś arcydzieło”. ,,mother!” grubą kreską dzieli krytyków na zwolenników pierwszej z tych opinii oraz przychylnych tej drugiej. Pozostaje pozazdrościć wszystkim, którym trucizna nie rozlała się poza granice chorej tkanki.