Proza

Emilia Hucał
Emilia Hucał


Krem na moich dłoniach

Noże to takie piękne narzędzia. Wydają się jeszcze piękniejsze, gdy wiesz, co możesz nimi zrobić. A możesz być panią wszechświata i kogoś nimi zarżnąć.
Nie śpię. Od tak dawna nie śpię, że wszystko, co przychodzi mi do głowy, wydaje mi się bardzo logiczne. I warte zrealizowania. Bo czy to nie genialny pomysł, by zarżnąć grubą współlokatorkę, która co noc chrapie tak głośno, że nawet stopery w uszach nie pomagają? No właśnie, to świetny pomysł! No i hello, skoro jest gruba, daleko przede mną nie ucieknie!
Jestem cholerną studentką, cholernej filologii, której nie zamierzam skończyć. To wszystko jest takie cholerne, bo musiałam wybrać coś pod przymusem. Wszyscy idą na studia, to ty też. Mama tak mówi, a słowa mamy trzeba szanować, inaczej nie będzie utrzymywania mojej leniwej dupy.
Ale ja tak bardzo chcę spać! Mój Boże, resztę życia w więzieniu mogę spędzić, ale daj mi jedną noc spokoju! W sumie sama wezmę sobie to, co mi się należy! Poderżnę gardło mojemu problemowi lub wbiję mu nóż w plecy, jak Karol Kot – ten słynny seryjny morderca.
Podejrzewam nawet, że worek w mojej głowie z morderczymi myślami właśnie Kot rozwiązał. Ja z natury jestem zbyt grzeczną dziewczynką, by w ogóle mieć takie myśli. No, ale, od czego są aniołowie stróże. Moim aniołem stróżem z pewnością jest Karol Kot. To on mi wmawia, że każdy plan pomocy sobie to dobry plan. Wszystko, co wiąże się z przyjemnością (a sen JEST przyjemnością!) to rzecz moralna. Tak, więc pozbyłam się skrupułów.
Kupiłam nawet nóż na Allegro. Taki z drewnianą, polakierowaną rączką. Sprężynowy. Mam nadzieję, że będzie wchodził w mięso niczym w masło. No i, że ja będę wystarczająco silna, by wbijać go aż po samą rękojeść! Tak mi dopomóż Kot!
Muszę tylko poczekać, aż ona wróci ze sklepu, czy gdzie tam poszła. Nie ważne gdzie poszła! Ma wrócić, bo chcę ją zabić! Chcę widzieć krew, chcę widzieć cierpienie, chcę widzieć ulatujące życie. No i chcę słyszeć jak powoli (a może właśnie niezbyt powoli) przestaje oddychać! Niech no tylko usłyszę dźwięk klucza w zamku.
***
Tak! Już jest pod drzwiami! Słyszałam kroki i słyszałam, jak zatrzymują się przed wejściem do mieszkania. Zaraz tu wejdzie, a gdy tylko zamkną się za nią drzwi, rzucę się na nią i zniszczę. No cóż, wszyscy kiedyś umieramy, ona po prostu umrze przedwcześnie.
Czas na dobycie noża. Rok bez snu, rok bez porządnego snu. Zabiję cię za to, że nie dajesz mi spać, suko!
Uderzam. Nie jestem aż tak silna, jak mój anioł stróż, ale jestem silniejsza, niż myślałam. Dźgam ją, a ona krzyczy. Musi przestać krzyczeć, inaczej ktoś tutaj przyjdzie. Dobrze, że nie mamy dywanu w pokoju, trudno byłoby sprać z niego krew. A tak wytrze się podłogę szmatką i będzie po sprawie. Ona przestaje krzyczeć, chyba straciła przytomność, albo nawet już nie żyje. Dobrze by było. Ale dla pewności przeniosę jej ciało do łazienki i tam urżnę jej gardło!
W łazience nie ma niczego, co by mogło się trwale wybrudzić krwią. Cholera, ona jeszcze dycha. Ale już niedługo. Zaraz już, już! Zaraz skończę twe cierpienia! A gdy skończą się twoje cierpienia, moje też się skończą. No i będę mogła zasnąć.
Oczywiście zasnę dopiero wtedy, gdy pozbędę się ciała. Trzeba poćwiartować jej grube ciało. Bo z całym trupem to już w windzie nagrają i będą mieli dowody. A tak poćwiartuję i będę ją po kawałeczku, po dwóch kawałeczkach wynosiła z domu. Aż ją wyniosę w całości. Wrzucę ją do rzeki. To bardzo dobry pomysł, tylko że najpierw musiałabym czymś trupa obciążyć.
Cholera, ale czy dam sobie radę z ćwiartowaniem? Nigdy nie kroiłam nawet mięsa, bo nie potrzebowałam. Muszę znaleźć w Internecie jakieś tutoriale, jak ćwiartuje się świnie. Przecież świnia i tłusty człowiek to prawie to samo. Oczywiście nie obrażając świń.
Kurwa mać! Potrzebuję innego noża! Muszę go kupić! Muszę się umyć! Mój Boże, nie dam rady. Muszę się umyć! Mam jej cholerną krew na twarzy. I we włosach. Kurwa, mam nadzieję, że nie zarażę się od tego otyłością.
Co ja zrobiłam?
Nie byłoby tego bałaganu, gdybym się powstrzymała. Cholera, powstrzymałabym się, a za kilka miesięcy bym się wyprowadziła. N i e b y ł o b y b a ł a g a n u! Ja nie byłabym brudna. Nie musiałabym iść do sklepu po nóż.
Co ja zrobiłam?
Nie mogę jej nawet polać żadnym kwasem, żadnym cholernym roztworem z udrażniacza do rur. Zanim by się roztopiła, zaczęłaby gnić i ktoś by tu przyszedł zwabiony ohydną wonią. Może nawet policja by przyszła.
Nie chcę tu policji. Chcę oczyścić swój teren z brudu. I to najlepiej jak najszybciej!
Nie sądziłam, że jestem taką pedantką. Może jestem pedantką, bo odebrałam komuś życie i teraz walczę, by na moim życiu nie pojawiła się żadna rysa czy skaza? Może. Nie chcę iść do więzienia.
Co ja do kurwy nędzy zrobiłam?
Może najpierw zmyję podłogę w pokoju. Żeby krew na niej nie zaschła. Może zadzwonię na policję, niech przyjdą i mi pomogą.
Nie!
Jezu, nie! Uda mi się, zetrę wszystkie ślady i nie będę nawet podejrzana. Jestem zbyt bystra, żeby mnie wsadzili! No i zbyt mała, aby mogli myśleć, że byłam w stanie coś temu wielorybowi zrobić.
Włączę muzykę. Jakieś the Beatles albo inne Rolling Stones. Rock and roll to dobra muzyka na rżnięcie. Rżnięcie cipek, urżnięcie się bądź rżnięcie trupa. Tak, by zmieścił się do sklepowej reklamówki.
Co by powiedział Karol Kot, gdyby zobaczył moje zdenerwowanie?
- Nie myślałem, że jesteś taka słaba. Pamiętaj, że to, co robisz, jest dobre. Moralne. Wszystko, co sprawia przyjemność jest moralne.
Tak, wiem Kocie. Tak, zrobię to. Tak, będę spać po tym niczym niemowlę.
Chyba.
Bo istnieje możliwość, że wcześniej zwariuję. Albo wpadnę w panikę. Albo w paranoję.
Może jednak zadzwonię po policję?
Nie!
Cholera, co ty sobie myślisz kobieto. Zamkną cię w więzieniu do końca twoich dni. Dostaniesz pieprzone dożywocie bez możliwości ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. Cholera, właśnie zabiłaś człowieka. Właśnie zabiłaś człowieka ze szczególnym okrucieństwem.
Będę się smażyć w piekle, o ile coś takiego jak piekło istnieje. Umrę, serce łomocze mi jak szalone. Chcę krzyczeć, a nie mogę nikogo zaniepokoić. Muszę się wtopić w tłum, chociaż tutaj nie ma żadnego tłumu. Jestem tylko ja i trup. Muszę być taka jak przed tym – nie mogę zwracać niczyjej uwagi.
Muszę wyjść z domu, muszę kupić nóż i rozczłonkować ciało. Jeżeli tego nie zrobię, to nie wyniosę go z domu i ono zacznie śmierdzieć. Cholerny proces rozkładu.
Muszę się umyć. Muszę się przebrać. Wszędzie jest krew. Najwięcej jej jest na podłodze i na moich rękach. Dlaczego jest jej tyle na moich rękach?
To już urojenia, prawda? Włączę swoje MP3 i one przejdą. Posłucham troszkę muzyki i znowu będzie tak jak zawsze. Nie jestem słaba. Tylko ta chwila jest słaba. Z całą resztą sobie poradzę.
A może nie? Może faktycznie lepiej zadzwonić po psy albo wyjść tak jak się jest do ludzi. Ktoś zobaczy krew. Ktoś inny wezwie policję. Nie będę to ja, ktoś inny to za mnie zrobi.
A może, gdy zobaczą mnie we krwi, to zaczną uciekać. Wszyscy? Z przechodniami to nigdy nie wiadomo.
A może wyjdę z domu i nie zamknę drzwi. Będą otwarte na oścież i ktoś z pewnością wejdzie, zobaczy trupa i zadzwoni tam, gdzie trzeba. Mnie nie będzie nawet na miejscu.
Chryste, powinnam się bardziej przygotować do tego morderstwa.
Może poczekam, może jeszcze jakiś plan mi wpadnie do głowy.